środa, 7 marca 2018

Operacja i rehabilitacja

Właśnie minął miesiąc  od operacji Łukasza .3 sierpnia w GCZDz Łukasz miał wycięte  guzy na głowie, niestety nie udało się wyciąć guzów w całości  gdyż  brakło by skóry  a na rozległą operację z przeszczepem ze względu na ogólny stan zdrowia nie zgodziliśmy się. Operacja syna trwała prawie 3 godziny i jak potem poinformowała mnie lekarka która operowała syna  była ona dla niego bardzo ciężka i bolesna, zresztą przez dwa dni dostawał kroplówki z morfiną  więc ból naprawdę był  silny. Szczerze to pobyt w szpitalu  z dzieckiem niepełnosprawnym  jest czymś bardzo trudnym  w szpitalach nie ma warunków dla takich pacjentów a też personel medyczny  nie jest przygotowany na takich pacjentów. Niestety  radość po operacji nie trwała długo gdyż tydzień póżniej rana się otworzyła i ja osobiście nigdy nie pomyślałam ,że coś takiego zobaczę a już na pewno nie na głowie własnego dziecka. Na szczęście Łukasza nic nie bolało  a lekarze   uspokajali nas ,że tak się czasem zdarza przy tak rozległych operacjach . Jeżdziliśmy do Katowic na specjalne czyszczenia i opatrunki. Potem  dowiedzieliśmy się ,że  nasza lekarka mieszka 2km od nas i sama zaproponowała ,że będzie do nas przychodzić. I tak mijały kolejne dni na  czyszczeniu rany , zakładaniu specjalnych opatrunków ze srebrem. Dzień za dniem mijały Łukasza trzeba było pilnować 24 godziny na dobę  patrzeć na niego żeby nie zerwał opatrunku  a tu jeszcze jest Bartek  który ze względu na wakacje i czas wolny nudził się niemiłosiernie. Mieliśmy zaplanowaną rehabilitację  w ośrodku Neuron w Małym Gacnie ale ze względu na Łukasza chcieliśmy zrezygnować  no ale przecież jeszcze jest Bartek więc jak możemy wybierać między jednym dzieckiem a drugim. Lekarka widziała nasze rozterki  poznała nasze życie  zrobiła synowi wszystkie badania , sprawdziła czy w organiżmie nie ma stanu zapalnego z tej strony na szczęście było wszystko ok, i namawiała nas do wyjazdu. Mówiła ,że opatrunki już potrafimy robić a syn nie ma żadnych przeciw skazań  aby korzystać z zajęć , zasugerowała abyśmy kupili Łukaszowi specjalny kask który w razie czego ochroni  głowę a leczenie samej rany zajmie nam jeszcze co najmniej miesiąc więc nie ma sensu abyśmy siedzieli w domu.
Z wielką niepewnością pojechaliśmy , i na szczęście nia żałujemy  chłopcy ćwiczyli wspaniale Łukasz po zabiegu bardzo się wyciszył . Dzisiaj już jesteśmy w domu , opatrunki dalej robimy , rana  powoli się zrasta  ale niestety jest dużo ziarniny którą trzeba wypalić i zabieg  raczej jeszcze w tym tygodniu.










Wpis został przeniesiony z 04.09.2016r.
 http://zycie-braci-gluchoniewidomych.bloog.pl/id,356012031,title,Operacja-i-rehabilitacja,index.html

1 komentarz:

  1. Widziałem Wasze zdjecie, inspirowane fotografią dziewczynki na wózku, gdzie jej lustrzanym odbiciem była tańcząca baletnica. Teraz przeczytałem tą historię. Jesteście dzielni, trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń